
Bezpieczeństwo na drodze staje się coraz ważniejszym tematem, o którym mówi się coraz więcej i coraz odważniej. Kampanii społecznych, które chcą zwrócić uwagę na ten problem pojawiło się w ostatnim czasie kilka.
Ale jak z każdą kampanią społeczną, tak i w tym przypadku, trzeba do tematu podejść bardzo rozważnie. Moim zdaniem, i powtarzam to od dawna, kampania społeczna, aby była skuteczna, musi być mocna. Mocna jak podwójne espresso. Niestety czasem zdarza się jakaś niestrawna lura, po której pozostaje niesmak.
Pierwszą ważną, a jednocześnie bardzo dobrze wymyśloną i zrealizowaną, była kampania zrealizowana na zlecenie PZU – „Stop wariatom drogowym”. Jej ambasadorem jest Marcin Dorociński. Pojawiła się seria spotów, billboardów i reklam prasowych, które w obrazowy, a jednocześnie mocno sugestywny sposób poruszają problem prędkości na drogach. W mocno sugestywny, bo dotyka emocji. „Kochasz? Powiedz stop swojemu wariatowi”. Kilka dni temu pojawiła się druga odsłona kampanii – tym razem mówiąca o bezpieczeństwie pieszych – „Kochasz? Uważaj na pieszych. To mogą być Twoi najbliżsi”. Czy może być coś prostszego, a jednocześnie trafiającego do każdego z nas? Do mnie trafia.
W opozycji do tej kampanii stawiam inną, dotyczącą tego samego problemu. Tym razem zrealizowana została na zlecenie Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego pod hasłem: „Zwolnij. Nie bądź baranem na drodze!”. No cóż… Nikt z nas nie chce być baranem. To fakt. Ale co z tego? Moim zdaniem nie jest to odpowiednia metoda oddziaływania na kogoś, kto lubi poszaleć na drodze. Ta kampania jest nijaka. Ona mnie jedynie wkurzyła, ale nie na tyle, abym zastanowiła się nad tym, o co w niej tak naprawdę chodzi. Wkurza mnie nazywanie kogokolwiek baranem. Co ciekawe, jakże inny wydźwięk ma słowo ‚wariat’, prawda? Wszystko zależy od intencji. Te nie są dla mnie do końca jasne. Nie rozumiem, co mam zrozumieć…
Omawiając kampanie społeczne dotyczące bezpieczeństwa na drodze warto odnieść się do projektu zrealizowanego w USA na zlecenie operatora sieci komórkowej AT&T. Kiedyś mieliśmy w Polsce akcję „Piłeś. Nie jedź.” inicjowaną przez producentów piwa. Teraz coraz częstszą przyczyną wypadków stają się telefony komórkowe, do których jesteśmy mentalnie przyspawani. Tutaj nie pada ani jedno słowo kierowane bezpośrednio do widza. Obraz przemawia mocniej niż tysiąc słów. Wszelki komentarz jest zbędny. Zobaczcie sami.
Reszta jest milczeniem…